środa, 31 grudnia 2008

Pierwszy dzień po operacji







Bardzo sie cieszę, że tak ciepło myślicie o mnie!!! Dzięki Waszej pomocy: Ghja, Piekara - transport do i z lecznicy, KaHa - przygotowanie domowego gerberka oraz całej "grupie wsparcia" na Fretkorum i na gg - mam siłę walczyć!

Prawdą jest, że w trakcie przejazdu, wizyty u weta byłem dość rzeźki! jak to fretka, nosi ją nawet kiedy jest chora!

W domu jest różnie - głównie śpię (no ale co ja mam teraz do roboty - spać i się regenerować), albo się trochę poszwendam - i jestem mocno niezadowolony, że nie modę iść do moich przyjaciół (za kibelek)!

Kroplówka mi się średnio podobała, ale nie miałem wyjścia... bez tego nie ma poprawy!  
Żarełko smakuje mi, ale porcyjki jem małe. 

Mam nadzieję, że dzisiejsza noc będzie spokojna!!!

wtorek, 30 grudnia 2008

Dziś miałem bbb poważną operację!

Dziabąg i syn Albert w grudniu 2005


Jakiś dziwny był ten dzień!
Znowu zawieźli mnie do kliniki - na badania krwi. Zostawili mnie tam pod fachową opieką... w oczekiwaniu na wyniki i decyzję o operacji. Okazało się, że byłem w dobrej formie - więc postanowiono mnie ciachnąć!


Leżę teraz w ciepłym i kimam - muszę zregenerować siły, bo operacja była bardzo poważna! Wyniki krwi poprawiły się od zeszłego tygodnia, więc nadawałem się do cięcia! Podczas operacji był mały problem z serduchem, był bezdech - ale zostałem przywołany do porządku!!!
No a ta wstrętna torbiel była gigantyczna, z paskudnymi złogami w środku, a na dodatek była cała masa drobnych torbielek umiejscowionych na kawalku płata wątroby - to wszystko poszło do śmietnika!!! uff!!!
Teraz czekam, aż wszystko się unormuje - narkoza pójdzie ostatecznie precz, brzuch i naczynia w nim dostosują się do nowej sytuacji-bez tego rozpychacza i cała fabryka zacznie działać po nowemu!
Muszę pilnować szwów (7 cm szycie), muszę być dokarmiany , pojony, a jutro jadę na kroplówkę! Podają mi Synergal i drugi antybiotyk w zastrzyku, muszę dbać o odbudowę wątrobę tabl.Essentiale, no i doglądac jak tam serce i oddech... Teraz nocka, następnie 3-4 dni oczyszczania pooperacyjnego, potem wizyty i leki przez 10 dni, a po 2 tyg. badanie krwi!!!

PROSIMY O MOCNO ZACIŚNIĘTE KCIUKI, co by ten okres rekonwalescencji szybko minął!!!

poniedziałek, 29 grudnia 2008

Czyżbym zdrowiał?


Właśnie wziałem kolejną porcję lekarstewek, zjadłem pyszna kolację i odbyłem gry zabawo-rehabilitacjne... staje coraz częściej na obu tylnych nóżkach, a do toalety śmigamy samodzielnie! są chwile słabości - łapię jakieś takie starcze zawieszki...
Zaraz idzę znowu spać(ciekawe, czy obudzę wszystkich o 5 na łazikowanie?) ... no i o 10 na badania!!! Od wyników - jaki mam mocz, czy moja krew składa się z krwi, czy też rozcieńczonej i niedotlenionej krwi, jak moje serducho i moje płucka zależy, czy wyrzucą już jutro tą torbiel, czy trzeba będzie poczekać...

Trzymajcie wszystkie możliwe kciuki i mocno zasupłane ogonki!!!

niedziela, 28 grudnia 2008

Świętowanie... Dziabuś zdrowieje (?)


Co to się dzieje, że wszyscy się mną zajmują? Ciągłe dokarmianie, szprycowanie lekami, zabawianie, doglądanie, głaskanie...
Od wczoraj oddycham już normalnie (tzn tak po Dziabągowemu - kto mnie gościł, to wie, o czym mówię) teraz jest już tylko świszczenie, chrapanie i piskanie podczas snu. Apetyt jest, ale nie taki całkiem samodzielny... bo trzeba przynieść mi pod nos, wtedy się budzę i wcinam (mniej, niż zazwyczaj). Lekarstwa biorę całkiem chętnie (dają mi na malt-past'cie, więc Dyzio i Tasia też by zjedli, ale odganiają ich, co by nie kosztowali ;-)


Chodzenie jest chyba najgorsze ... prawa noga jest (prawie) całkiem porażona (może to też przez to ukłucie w lecznicy - tam miałem zastrzyki, kroplówkę, pobieranie krwi, a potem taką gulkę w środku), ale ogólnie mam bardzo znikome mięsnie w tylnych łapkach... Jak chodzenie jest utrudnione (to jest ciągniecie za sobą odwłoczka), to i z toaletą jest różnie - ogólnie staram się skorzystać z kuwety, ale robię to na leżąco...

Wszystkich bardzo cieszy moja chęć do zabawy - trzeba mnie zachęcić i obudzić, wtedy się staram i jest całkiem fajnie :-)






Moja kompania dba o mnie należycie - Dyzio mnie ogrzewa

a Tasia nas pilnuje!


Do wczoraj była u mnie w gościach Igła - też mnie doglądała i się mną przejmowała! - o niej dowiecie się z kolejnego wpisu :-)

czwartek, 25 grudnia 2008

kolejny dzień u weta, a tu Wigilia...


Dzisiaj pojechałem znowu do weta... zbadała mnie bbb miła wetka! przeanalizowała wszystkie moje wyniki, zbadała płucka, serduszko, brzuszek, nóżki, oczko... i powiedziała, że powoli wychodzę z tego co mnie spotkało w poniedziałek, ale bbb nie podobała jej się moja nieszczęsna,rosnąca torbiel w wątrobie - jak mi się krew w poniedziałek poprawi, to możliwe, że zostanę zoperwany! chyba się trochę boję, no ale to konieczne! dostałem różne lekarstewka, co bym się lepiej poczuł - antybiotyk, steryd, probiotyk i coś na reperację wątroby. Ogólnie - jestem coraz bardziej tzw. Dziabągiem - no ale nózki mnie uziemniają i chyba ta torbiel mnie gniecie, ech!
Apetyt mi wraca, więc powinno iść ku lepszemu!

Koniec tego gadania jak dziadek w kolejce do lekarza!
Dziś Wigilia, a po pólnocy moje stadko przemówiło ludzkim głosem !
Życzyliśmy sobie i wszystkim fretkom dni pełnych radosnych zabaw, zdrowych kręgoslupików, lekkich brzuszków, sprawnych łapeczek, oraz miseczek smakusiego żarełka i ciepłego hamaczka we fretkozakręconym domu!
(wspomnieliśmy nasze stójki, kiedy to zdrowie dopisywało!)

wtorek, 23 grudnia 2008

Szlachtne zdrowie...


... nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz. Ech, to moje zdrowie... jeszcze 2 dni temu nic mi nie było - tak przynajmniej wyglądało! Może i coś się działo, ale żeby takie poważne problemy?!



Dziś mnie znowu badano, prześwietlano i omawiano  moje wyniki krwi i moczu - nie jest dobrze  :-(  Trudno powiedzieć, czy to się stało wczoraj, po lekarstwie, czy też już od jakiegoś czasu szwankowała moja wewnętrzna fabryka. A może coś mnie zatruło, a może się tak szybko starzeję? Najważniejsze - muszę sie wziąć w garść i popracować nad moją kondycją, moją krwią... bo czeka mnie operacja! Torbiel w mojej wątrobie rośnie i uciska wszystko dookoła i z tego są same problemy! Na razie muszę się wyspać, jeść regularnie ciepłe wzmacniacze, czekać aż leki zaczną działać... moje krew jest marna, ja niedotleniony, źle mi się oddycha... a z taką krwią, to mnie nikt nie zoperuje!

A może zabawię się w wampira i odświeżę swoją  krew?


Dziabuś niedomaga :-(

Rano Dziabąg miał spuchnięty brzuszek i pociągał nóżkami, przewracał się trochę. Pojechaliśmy do weta w zupełnie innym celu - miał (razem z pozostałą dwójką) mieć kontrolne badanie uszu. Lekarz jak go zobaczył, natychmiast stwierdził że ma wodobrzusze i po zbadaniu zaaplikował mu Furosemid, który miał spowodować zejście płynu. Niestety, ale to Dziabąg o mało nie zszedł... bardzo źle zareagował na lekarstwo - tak jakby dostał głupiego jasia. Lekarz był bardzo zaskoczony taką reakcją, osłuchiwał go jeszcze kilka razy przez godzinę i stwierdził, że powinien się za jakiś czas unormować.

Po powrocie do domu Dziab bardzo długo nie oddał moczu, był sflaczały a zarazem zdenerwowany. Postanowiłam nie czekać i pojechałam do Oazy (lecznica na Potockiej) w celu dokładniejszych badań. Oczekując długo w kolejce, trochę mu się poprawiło; do późnego wieczora został sam w szpitalu na dokładniejsze badania - wynik poniżej. Dostał Convalescence Support, próby wątrobowe i kreatynina w porządku, mocznik (170) i glukoza (140) powyżej normy; reszta wyników jutro. Prawdopodobnie będzie musiał dostać kroplówkę ale problemem jest zawarty w niej Furosemid...

Teraz sobie śpi - jest bardzo słabiutki, ale Dyzio go przytula. Musimy go poić i przypilnować żeby zrobił siusiu. No i żeby nic nie jadł, poza małą ilością Convalescence...

 

Prawdopodobnie winna temu wszystkiemu jest torbiel na wątrobie, która uciska i powoduje przesączanie płynów a w efekcie zatruwanie nerek :-( 


Data badania 22/12/2008. Opis zmian: W badaniu USG widoczna torbiel wątroby wielkości 6/4,7cm, w świetle widoczne pojedyncze wolno pływające złogi? Przy płatach wątroby widoczna niewielka ilość płynu. Pęcherzyk żółciowy bez zmian. Śledziona bez zmian. Nerki o cechach zapalenia przewlekłego, nadnercza bez zmian. Pęchcerz moczowy silnie wypełniony moczem, ściana bez zmian. Pozostałe narządy jamy brzusznej bez uchwytnych zmian.

 

Jutro wieczorem zajmie się nim dr Inga - oby mu się do tego czasu polepszyło - prosimy trzymajcie za niego kciuki, a Wasze fretki niech zawiążą ogonki :-)

poniedziałek, 22 grudnia 2008

Fretko-bajki...


Jestem już sędziwym dziadkiem Dziabągiem...i jak na takowego przystało lubie opowiadać moim wnukom bajki: " Dawno temu, za pięciomia lasami, za dziesięcioma morzami, prawie na krańcu świata żył sobie taki mały stworek...zwali go Dziabągiem... pewnego zimowego wieczoru zawitał do domu... przyjęli go z otwartymi ramionami i gorącym sercem..."

sobota, 13 grudnia 2008

wspomnienia sprzed 4 lat!


Nastały długie, zimne noce. Co tu robić? W dzień śpimy,  w nocy śpimy... czasami zrobimy mały obchód (spożywczo-kontrolerski), ale ogólnie... niewiele się dzieje. Aż tu naszło nas znowu na przegląd archiwów domowych... dziś wspominamy zimę 2004/2005, kiedy to odwiedzały nas nasze żony, mamy, dzieci, rodzeństwo i cała masa przyjaciól!Ależ to były pyszne domówki!!! 

Na zdjęciu (od lewej) Dyzio, Tasia, Dziabąg oraz Albert (syn/brat) i Nutka(żona/mama)

środa, 10 grudnia 2008

Zimowa szata w nadejściu :)


Każdy w swoim tempie (Tasia już miesiąc temu, ja z tydzień temu, a Dyzio dziś) zmienia futerko na zimowe. Dzięki temu jesteśmy trochę więksi (grubsi), ale niekoniecznie jest nam cieplej (: Teraz śpimy bbb dużo (biegamy 2 godzinki dziennie) i to najulubieńszych norkach i hamaczkach!

wtorek, 2 grudnia 2008

Fotoprezentacja Dziabągów


To ja, Dziabąg - przyczyna całego zamieszania!!! nim moja rodzinka się powiększyła, moją najlepszą przyjaciółką była przemiła zebra - tu ogrzewa mnie po moim pierwszym DBF-ie, 2004!

To mój wierny druh -Dyzio! freciolek z niego bojażliwy, a zarazem strasznie waleczny (taki puchatek, to on był tylko pierwszej zimy -2004)

A to moja pierworodna -Tasmania, fretka z charakterkiem-jak to większość samiczek (to jej pierwszy DBF -2004)

To my, ferajna Dziabągi (w pięknej, zimowej szacie, 2 lub 3 lata temu)
Ale się napracowałem! Przegrzebałem (jak to fretka ma w zwyczaju) przepastne foto-archiwa mojej rodzinki i postanowiłem zamieścic zdjęcie mojej ferajny, oraz każdego z nas z osobna. 

poniedziałek, 1 grudnia 2008

TO JA DZIABĄG, POZNAJCIE MNIE!

Fretki, fretko-maniacy, zwykli ludzie i pozostałe istoty - WITAJCIE!

Pozazdrościłem moim pobratymcom, szczególnie Fredziowi i Ruppertowi, internetowej sławy...  Dlatego, pomimo sędziwego wieku postanowiłem wykopać sobie norkę w wirtualnej rzeczywistości ;-) 

Będziecie mogli się tu dowiedzieć, jak się miewa moje stadko, w skład którego na stałe wchodzą aktualnie: 
  • Tasia - moja pierworodna 
  • Dyzio - mój podopieczny
  • An - nasza pancia
  • Pass - nasz pancio 
  • Clover - "korespondencyjna" BFF
Obiecali mi, że czasem także tu coś skrobną :-) 
Czasem stadko powiększa się o fretko-gości, mniej lub bardziej miłych - bez względu na ich charakter, możecie być pewni, że tu też się pojawią! 

Oprócz aktualności, poznacie również bogatą historię fretkowych wydarzeń, w które zamieszani byli (za moją sprawą, a co!) moi towarzysze i szerokie grono znajomych. Zazwyczaj przedstawię to w formie galerii zdjęć, w miarę jak będę przekopywał przepastne (ponad 5 letnie!) archiwa. 
Niestety nie obiecuję codziennych wpisów, jednak aby nic Wam nie umknęło, zaglądajcie tu jak najczęściej i piszcie komentarze - ZAPRASZAM! 
 
W imieniu mieszkańców Dziabągowa, 
Wasz Dziabąg